sobota, 2 kwietnia 2011

VII

A jednak. Jak to się dzieje, że kiedy ktoś ma problemy potrafię dać tysiące rad i rozwiązań a nie umiem poradzić sobie z własnym życiem? Tylko cholerna bezradność wobec wszystkiego. Bezradność lejąca się gorącymi strumieniami. To nie jest tak, że ja "zawsze wiedziałam co robić". Nie wiem nic. Wczorajszy dzień jest najlepszym na to dowodem. A te potoki łez, których nie można zatamować? Niezależne od mojej woli. Bez powodu. Nieuzasadnione. Tak po prostu. Nie mam na to wpływu. 
Nie oczekuje niczego. Nie potrzebuję żadnego pocieszania i tekstów w stylu "będzie dobrze". Bez działania nie będzie. Bez Ciebie byłoby ciężko. Dlatego nie oczekuję niczego. Tylko bądź. Po prostu bądź.
I nie wahaj się mówić o swoich problemach. Od tego są przyjaciele a tego typu niewiedza sprawia ból           i pozory braku ufności.


I to nie jest tak, że nie byłoby Cię. Byłabyś. Śmierć w takim wieku, komuś takiemu nie jest przeznaczona. Ty ją wykopałaś za drzwi. Nie ja. Ty jesteś silniejsza emocjonalnie. Przeszłaś więcej. Jesteś silniejsza.

Gdyby mnie nie było, nie było nigdy tutaj, tylko wakacje, może byłoby lepiej. Na pewno nie gorzej. Może tak samo.Nie wiem. Ale jestem. Na razie. Do czasu.



Taa. Nie ma to jak chodzenie po ciemku w praktyce, kiedy teoretycznie jest się gdzieś indziej.





Mamy siebie ale nie wiem czy mamy coś więcej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz