niedziela, 21 kwietnia 2013

XXXIV

Nawet sny nie są spokojne. Niepoprawne. Tak realne chociaż tak dalekie od rzeczywistości. To jedna z tych nocy, kiedy budzisz się z płaczem, bo tak nie powinno być. Nawet w snach. Sprawdzasz godzinę chcąc upewnić się czy możesz przemyśleć to teraz, czy lepiej dalej spać. Tylko jak zasnąć.. Świt jest niedaleki. Po ponownym przebudzeniu pamiętasz szczegóły. Wiesz, że nie możesz. To był straszny sen. O strasznych snach się zapomina. O strasznych snach się nie można pamiętać. Tak jest bezpieczniej. Chyba nie chcesz żeby  mózg wykorzystał te obrazy w chwili twojej słabości. Nie chcesz pogrążyć się jeszcze bardziej, w nieodpowiednim momencie. Więcej bezsenności nie potrzebujesz. Twoje noce są wystarczająco straszne  Więcej przykrości nie potrzebujesz. Ale chcesz. Lubisz to uczucie. Tą niepewność i niedopowiedzenia. Skończone.
Jaka siła każe przepłynąć setki kilometrów aby wystąpić z koryta i wylać się na ścieżkę, tuż u mych stóp delikatnie muskając je kojącą woda? Potrzebuję tego? W pobliżu płynie wiele rzek i strumieni, jednak tylko ten jest tak blisko, niemal pod moimi drzwiami. Chyba tak. Znaczy to zależy. Są dni, bardzo zimne, przeszywające lodowatym wiatrem nieprzerwanie przez trzy dni, kiedy nie chcę ochłody, tak bardzo pożądanej w palące upały. Marzysz aby zapomnieć o uciążliwej temperaturze i upajać się przyjemnym ukojeniem. Wszystko sprowadza się do pogody. Jednak zdarza się, że podczas suszy poziom wody znacznie opada. Ze smutkiem patrzysz na to, ruszając na poszukiwania cienia. Nieopodal strumienia rośnie drzewo. Potężne jak na swój młody wiek. Korzenie mocno wczepione w twardą ziemię, zdrowy pień wolny od szkodliwych insektów, grube konary i okazała korona stanowiąca schronienie dla ptaków. Źródło tlenu, dzięki któremu jeszcze żyjesz. Drzewo idealne, rzec by można. Największą jego zaletą jest stałość. Zawsze możesz odpocząć w jego cieniu, niezależnie od stanu rzeki. Ono ciągle tam jest. Burze, huragany nie są mu straszne. Zagrożenia nie niosą warunki atmosferyczne a coś o wiele gorszego. Człowiek. Póki co jest to jedynie pozorne niebezpieczeństwo. Odległe. Dzięki.. Bogu. A jak długo to źródło będzie pompować nowe wody? Kiedy wyschnie? Mam przygotować się na nagły czy długi powolny brak? To trwa już i tak stosunkowo długo wiec koniec jest bliski? Może ktoś inny zacznie czerpać z tego strumienia dużo wcześniej niż ja, nim pokona on cały dystans? Ktoś, kto będzie dużo bliżej. Niedawno zauważyłam jak bardzo lubię zimna wodę. Teraz sama zasypuję tą rzekę. Palące słońce pomaga w wysuszeniu wód. Ono też w końcu zniknie. Jak wszystko. Pozostanie jedynie to potężne drzewo czerpiące siły gdzieś z głębi ziemi. Jedyna pewność w tym niestabilnym świecie. Reszta jest nieważna.
Kiedy człowiek znika z twojego życia? Powoduje to brak kontaktu czy brak chęci kontaktu? Obojętność czy zabieganie? Jak to odróżnić skoro od dłuższego czasu nie wiesz co się dzieje u drugiej osoby. Czy wszystko w porządku, co nowego, jak się sprawy mają. Już nie ufasz tak bardzo chociaż kiedyś było wręcz przeciwnie. Nie ma o czym rozmawiać. Jak nigdy. Już nie ma świadomości, że bez obaw możesz poruszyć każdy temat. To nie to. Jaki sens ma staranie, jeśli widzisz, że komuś nie zależy? Nie oczekuję codziennych rozmów czy sprawozdań z całego tygodnia. Jedynie dialogu raz na jakiś czas, którego nie zacznę ja. Odrobiny zainteresowania. Nie bierności. Wypadkowa czasu i dzielącego dystansu doskonale wskazuje komu zależy a do czyich drzwi lepiej nie pukać bez zapowiedzi. Lub w ogóle nie pukać. Przetarty materiał. Już nie potrzeba spoiwa. To co powinno się trzymać, trzyma się. Więc po co zbędny klej? Jeśli coś jest konieczne, można śmiało się tego pozbyć. Bo czemu nie? To tylko zagracanie powierzchni, którą można lepiej wykorzystać. Umieścić na tym miejscu coś nowego, ładnego, błyszczącego. Czas pogardy, czas białego zimna i białego światła?
W ciągu tak krótkiego czasu życie udowodniło, że prawdziwie żałuje się jedynie bezczynności. Nawet jeśli jeden krok wprzód oznacza dwa do tyłu, to jednak nie stoisz wciąż w tym samym miejscu. Zmieniasz coś. Próbujesz. Czy wiosna nie jest doskonałym czasem do zmian? W słoneczne dni człowiek jest szczęśliwszy. Chce żyć bardziej. Wsiąść na rower i pojechać prosto przed siebie, nie bacząc na nic. Promienny uśmiech prosto z kosmosu niesie siłę. Gorące muśnięcie nie zawsze oznacza poparzenie. Wystarczy opalać się z rozwagą. Kwestia profilaktyki, czyż nie? Możesz zachować dystans, jednak cień nie zapewnia stuprocentowej ochrony. Wysoką temperaturę odczujesz nie tylko przez bezpośredni kontakt. Ukłucie gorąca jest niebezpieczne ale jednocześnie szalenie przyjemne. Pamiętasz pierwsze dni wiosny, kiedy resztki śniegu można jeszcze zobaczyć wśród zieleniejącej się na nowo trawy? Ciepły wiatr, jasnoniebieskie niebo naznaczone bielą chmur i słońce, które tak bardzo masz ochotę przytulić. Zamykasz oczy, kierujesz twarz w jego stronę, pragnąc poczuć to intensywniej. Potrzebujesz tej temperatury aby stopić resztki lodu skuwającego serce. Tam trwa wieczna zima. Jedynie chwile z bliskimi gwarantują roztopy. Nie trwałe, chwilowe. Dlatego tak bardzo chcesz tego słońca. Zamiast nieprzyjemnie lodowatej, chcesz w końcu poczuć ognistą krew w żyłach. To słońce może ci to zafundować. I całkiem nieźle byłoby gdyby właśnie to słońce zechciało podzielić się swą kosmiczną energią. W końcu to bardzo miłe słońce i na skalę astronomiczną nie tak odległe. Niby niejedna galaktyka jest we wszechświecie ale jednak ten układ podoba ci się. Mimo ryzyka i niepewności. Paląca powierzchnia i blask. Odległość jest pozorna. Bezpośrednie patrzenie prosto na tą gwiazdę jest niebezpieczne. Szalenie niebezpieczne igranie z ogniem. Ale jakże przyjemne. Kusi to ciepło, którego ci tak brakuje. Którego nigdy nie było dane ci poznać. Teraz także nie masz żadnej gwarancji. Jedynie odrobinę nadziei na trochę szczęścia. Ale czy dawka farta na ten rok nie została już wyczerpana? Musi być jakiś limit. Nie wszystko zależy od ciebie. Jest też druga strona medalu o której należy pamiętać. Tylko szkoda, że to słońce tak nieuchronnie chyli się ku zachodowi. Niewątpliwie oprócz klasycznych czerwieni i pomarańczy będzie obecny niezwykły burgund oraz czarujące zielone iskry. Dziesięć tysięcy odcieni zatańczy na wieczornym niebie. Doprawdy, widok nieziemski. Tylko czy dane będzie mi chociaż jedno spojrzenie tuż przed poszarpaną linią horyzontu czy jedynie pozostawione pole do popisu dla wybujałej wyobraźni?
Który to już raz myślę w taki sposób? Teraz jedynie głośniej.. Który to już raz chcę czegoś nieprawdopodobnego, dalekiego od rąk i rzeczywistości? Może teraz trochę mniej okłamuję samą siebie. Mimo wszystko, to nie jest gwarancją innego zakończenia. Tik-tak. Kolejny dzień ucieka. Tik-tak deadline nadchodzi. Tik-tak, tik-tak. Ciało posolone. Tik-tak. Silniki włączone. Tik-tak. Ogniska rozpalone. Tik-tak. Wakacje skończone. I pustka. Setki dzielących kilometrów na wschód.
I zachód.





Samo przeznaczenie nie wystarczy, to zbyt mało. Trzeba czegoś więcej.