piątek, 21 stycznia 2011

II

Mam wrażenie, że niektórzy, nie wszyscy,  są zdania, że obietnice nie wymagają pokrycia. Są tylko chwilowym 'czymś'. Chwilową deklaracją. A później? Później odchodzą w niepamięć jak wspomnienie o zimie sprzed kilkunastu lat, pod warunkiem, że ta zima była zwyczajną zimą, pozbawioną rewelacji i szczególnych zdarzeń. Te 'obietnice' podobne są do kłamstw z rodzaju tych , w które łatwo uwierzyć. Te dotyczące błahych, mało ważnych spraw. Ot drobne odbiegnięcie od prawdy niemające większego wpływu na całość. Jednak jest to kłamstwo. Jak fałszywa przysięga.
Trudno jest ufać. Tym bardziej zaufać. Zaufać ponownie. Bo kto da gwarancję, że nie będzie żadnych nieszczerości? Ten kto wcześniej nie widział potrzeby mówienia prawdy?
Z drugiej strony z ponownym zaufaniem jest jak wchodzeniem drugi raz do tej samej rzeki. Od momentu wyjścia do powrotu mogła się zmienić. Na pierwszy rzut oka jej fizyczność wydaje się być niezmienioną ale z ponownym 'poznaniem' może okazać się, że jednak nie jest tą samą rzeką którą pamiętaliśmy, nie jest tą którą znaliśmy. Jej woda, czyli 'wnętrze' mogło zostać zatrute lub pozostać bez zmian. Może być dzięki czyjejś pracy czystsza. Ktoś mógł ją 'uzdrowić' ale nie można tego ocenić z daleka, nie zbliżając się. Trudno to stwierdzić wyłącznie po jej biegu czy szumie. Potrzebna jest bezpośrednia 'relacja'. Nie jest dobre zakładanie, że jest zanieczyszczona lub ślepa wiara w jej nieskazitelność. Podobnie jak z owym ponownym zaufaniem. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. 

Ktoś mógłby powiedzieć, że mówiąc o nieprawdzie widzę źdźbło w cudzym oku a nie dostrzegam belki we własnym. Nie. Staram się jak mogę unikania blefu. Często się udaje ale.. Drobne kłamstwa się zdarzają każdemu, bez wyjątku. Rzeczą ludzką jest błądzić. 
Jestem tolerancyjna. Do czasu. Prawda nie może być nieszczera. 






To świat w którym szczerość więdnie
Kłamstwo trzyma w szponach
Wokół czają się fałsz i zdrada
Prawda jest najcenniejsza
Używa się jej oszczędnie.

środa, 19 stycznia 2011

I

Nie lubię pierwszych postów. Bo tak właściwie o czym pisać? O sobie? Na wejście mówić o tym, co mnie denerwuje?
Hmm a może połączyć te dwie sprawy mówić o tym,co mnie denerwuje we mnie? 'Temat morze' ale na początek przyczepię się tylko jednego. Wszystko w swoim czasie. Tak będzie chyba dobrze. A więc nienawidzę siebie za to, że zbyt często spoglądam w przeszłość. Czasem myślę, że wspomnienia są realniejsze od widoków. Wiele piosenek kojarzy mi się z danym momentem. Są to melodie nasiąknięte pozytywizmem jak i te ciągnące za sobą długą wstęgę smutku i bólu. Żałuję wielu rzeczy, ale podobno nauka na błędach jest najlepszą z nauk. Błędy własne czy cudze-zawsze wnoszą do życia jakieś nowe doświadczenia. To pomaga.
Mówiąc o tym co było, z nieznanego źródła płynie wiele kawałków Pezeta. Dziś, Gubisz ostrość, Retro, Ponad wszystko i cała reszta tłucze się gdzieś po mej głowie. Gość jest jak zajebisty, że potrafi wszystko doskonale ubrać w słowa.Nawet jakieś problemy i inne rzeczy o których trudno mówić. Przekazuje to w taki sposób, że nawet w największym dole mam ochotę słuchać o 'moich' zmartwieniach opisanych w Muzyce emocjonalnej. Ale nie tylko tam, Uwielbiam każdą jego płytę. Każda posiada duszę, teksty z przesłaniem i dobre bity. A płyta z Małolatem? Świetna. Chociaż po pierwszym przesłuchaniu 'na szybko' miałam mieszane uczucia ale teraz mogę ciągle jej słuchać. Oczywiście powalający kawałek z powalającym Małpą. Gdzie byśmy dziś byli - emocje, wspomnienia i czarna przeszłość. Małolat w rewelacyjnej roli lekarza w klipie Dopaminy.
Cieszy mnie fakt, że Pezet planuje nowe płyty. Małolat też. I bardzo dobrze.
Słuchając Gdzie byśmy dziś byli przypomina mi się kilka moich 'niebezpiecznych 'momentów.
Takie historie jak ta - nie policzę na palcach.
Mogłem liczyć wtedy tylko na farta.
Mogły znicze płonąć nade mną
i nie raz, nie dwa było blisko do tego.
Myślę o tym, kiedy zrobi się ciemno,
kto i czemu wtedy czuwał nade mną?
Nie rozumiem sensu tych chwil i
do dziś myślę, gdzie byśmy dziś byli.
Ktoś mógłby pomyśleć, że nie było ani jednej chwili w której niewiele dzieliło mnie od 'drugiej strony'. Niestety prawda wygląda inaczej. Było kilka takich sytuacji ale nie lubię o tym mówić.

Pezet, Małolat i reszta raperów, no dobra. Ktoś może zapytać co z metalem skoro tak go podobno uwielbiam? Metal jest. Głównie symfoniczny. I tutaj bezgranicznie wielbię Apocalypticę. Absolutny profesjonalizm i zamiłowanie do tego co robią. Każdy utwór pomimo tego, że bez wokalu, ma w sobie coś dzięki czemu ciągłe słuchanie nie nudzi. Muzyka niezwykle emocjonalna. Jedna piosenka słuchana w smutku czy wielkiej radości jest doskonałym oddaniem ogarniających mnie uczuć.Wspaniała harmonia dźwięków. Uspakaja, daje do myślenia i daje kopa do działania.

Nie. To nie ma sensu. Miałam pisać o tym co jest denerwujące we mnie a wyszła prawie recenzja płyty i inne wywody  muzycznie. Eldo, Michael Jackson, Queen, Nirvana, Małpa, Donguralesko, O.S.T.R, Avenged Sevenfold, Within Temptation, Three Days Grace... Mogłabym pisać co w ich twórczości cenę. Ale po co? Czy kogokolwiek to obchodzi? Czy ktokolwiek słowo po słowie doczytał do tego momentu? Wątpię.





Bo niedawno premiera była :]