piątek, 19 sierpnia 2011

XIX


Wybaczcie kochani, tęskniła nie będę. Nie. Będę za wami ale nie za Francją. Muszę przyznać, że jednak tych "bąbli" jak kiedyś ktoś to nazwał, jednak brakować mi będzie. Sądząc po dniu dzisiejszym im mnie chyba trochę też.. Ale zacznie się szkoła i zapomną o tym co było. Mam nadzieję, że się tu już nie spotkamy. Zapraszam do Polski. 
Dla mnie prawdziwe wakacje zaczynają się w ten weekend. Prawdziwe znaczy spędzane tak jak być powinny, z tymi naj.  I chociażby nasz hardcore trwał tylko tydzień może być niezapomniany. Hm chociaż prawdę mówiąc kto co pamiętać będzie zależy od głowy i nastawienia. No i pohamowania. Ale jesteśmy młodzi. Nic nas nie obchodzi. No limits? Nie no może aż tak to jeszcze nie. Aczkolwiek raz się żyje.  I tak oto zrodziły się zryte pomysły. I to o Świecie, z podtekstami. Ojj grubo się zapowiada. Już nie mogę się doczekać tej soboty. Szaleństwo dopiero się zaczyna. Powrót do normalności jest bliski. Z każdą minutą zbliża się wszystko co pozytywne. Tęsknie za wami ludzie. Za tym co było i za tym co będzie. A wierzę, że będzie krótko rzecz ujmując jedwabiście. Z wami każda chwila jest wyjątkowa. Nie wiem jak inne składy u nas rodzinne układy. A no właśnie. Rodzina patologiczna ale jednak rodzina. Trochę dziwnie będzie spotkać się z niektórymi po prawie dwóch miesiącach. Cóż, bliskich czasem nie widzi się dłużej. Weekend jest nasz. 
Gdyby się dłużej zastanowić, z księżycem łączy się wiele wspomnień, zarówno tym w całej swej okazałości jak i w nowiu. Najpiękniejszy był pewnie ten ogromny, nisko wiszący, kilkadziesiąt stopni nad ziemią. Tak, ten doskonale pomarańczowy, niemalże płomienny. To musiało być przed świętami. Wydaje mi się, że to dzień kiedy tata przylatywał. Wtedy właśnie odpadła mi folia od telefonu. Taaaak. I to można by rzec, na pkp : > Ojj wtedy jeszcze przez kilka nocy czarował swą wyjątkowością. Przy blasku I i III fazy też się działo. I wcale nie mam na myśli tego co masz Ty, moja droga. Co to to nie. Zaćmienia też były.Często wszyscy wpatrywaliśmy się w niebo. Czy to siedząc, leżąc, stojąc czy już w drodze powrotnej. Zadziwiające jest, że jeśli coś się zaczynało to podczas nowiu. Znalazły by się wyjątki ale zależy dla kogo co się zaczynało. Gwiazdy za to towarzyszyły nam zawsze. Nawet pomimo największego zachmurzenia można było dostrzec ich przebijający się blask. To tak jak ze słońcem. "W takim towarzystwie , to i przy dzikiej pogodzie dla Nas będzie świeciło Słońce." Co prawda, to jednak prawda. To światło zawsze gdzieś tam czeka. 
Kocham, kocham, kocham go. No kocham normalnie. No nie mogę. Cudowny on. Za wszystko. Za podejście do życia, świetne teksty, pogląd na świat, zainteresowania. Za wspomnienia i smak. Za wszystko. Jest cudowny. Noo niee mogę. To jest geniusz. Geniusz po prostu.  
Mam wrażenie, że wszystko mnie przerasta. Z niczym nie radzę sobie. Przez chwilę wydawało mi się , że ze sceny słyszę polski głos. Normalnie słyszałam słowa. Właśnie. Wydawało mi się. Jak zwykle zresztą. Bo czy kiedykolwiek miałam stuprocentową pewność co do czegoś? Nigdy.
Zaraz, zaraz. Jak to miało być z tym rekordem? Że do której? Nie wiem, aczkolwiek tak czy inaczej pobiłam ten niepobity. Dnia 10 sierpnia. Sama. Najlepsze jest to, że nikt o nim nie wie. Czymś takim jednak nie warto się dzielić. Gdyby był dzielony od początku, inna sprawa.


 Żegnaj Valence.




Tyle razy mówiłeś o prawdzie, ani razu nie powiedziałeś prawdy.
Tyle razy brzmiałeś poważnie, nigdy jednak nie byłeś poważny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz