środa, 19 stycznia 2011

I

Nie lubię pierwszych postów. Bo tak właściwie o czym pisać? O sobie? Na wejście mówić o tym, co mnie denerwuje?
Hmm a może połączyć te dwie sprawy mówić o tym,co mnie denerwuje we mnie? 'Temat morze' ale na początek przyczepię się tylko jednego. Wszystko w swoim czasie. Tak będzie chyba dobrze. A więc nienawidzę siebie za to, że zbyt często spoglądam w przeszłość. Czasem myślę, że wspomnienia są realniejsze od widoków. Wiele piosenek kojarzy mi się z danym momentem. Są to melodie nasiąknięte pozytywizmem jak i te ciągnące za sobą długą wstęgę smutku i bólu. Żałuję wielu rzeczy, ale podobno nauka na błędach jest najlepszą z nauk. Błędy własne czy cudze-zawsze wnoszą do życia jakieś nowe doświadczenia. To pomaga.
Mówiąc o tym co było, z nieznanego źródła płynie wiele kawałków Pezeta. Dziś, Gubisz ostrość, Retro, Ponad wszystko i cała reszta tłucze się gdzieś po mej głowie. Gość jest jak zajebisty, że potrafi wszystko doskonale ubrać w słowa.Nawet jakieś problemy i inne rzeczy o których trudno mówić. Przekazuje to w taki sposób, że nawet w największym dole mam ochotę słuchać o 'moich' zmartwieniach opisanych w Muzyce emocjonalnej. Ale nie tylko tam, Uwielbiam każdą jego płytę. Każda posiada duszę, teksty z przesłaniem i dobre bity. A płyta z Małolatem? Świetna. Chociaż po pierwszym przesłuchaniu 'na szybko' miałam mieszane uczucia ale teraz mogę ciągle jej słuchać. Oczywiście powalający kawałek z powalającym Małpą. Gdzie byśmy dziś byli - emocje, wspomnienia i czarna przeszłość. Małolat w rewelacyjnej roli lekarza w klipie Dopaminy.
Cieszy mnie fakt, że Pezet planuje nowe płyty. Małolat też. I bardzo dobrze.
Słuchając Gdzie byśmy dziś byli przypomina mi się kilka moich 'niebezpiecznych 'momentów.
Takie historie jak ta - nie policzę na palcach.
Mogłem liczyć wtedy tylko na farta.
Mogły znicze płonąć nade mną
i nie raz, nie dwa było blisko do tego.
Myślę o tym, kiedy zrobi się ciemno,
kto i czemu wtedy czuwał nade mną?
Nie rozumiem sensu tych chwil i
do dziś myślę, gdzie byśmy dziś byli.
Ktoś mógłby pomyśleć, że nie było ani jednej chwili w której niewiele dzieliło mnie od 'drugiej strony'. Niestety prawda wygląda inaczej. Było kilka takich sytuacji ale nie lubię o tym mówić.

Pezet, Małolat i reszta raperów, no dobra. Ktoś może zapytać co z metalem skoro tak go podobno uwielbiam? Metal jest. Głównie symfoniczny. I tutaj bezgranicznie wielbię Apocalypticę. Absolutny profesjonalizm i zamiłowanie do tego co robią. Każdy utwór pomimo tego, że bez wokalu, ma w sobie coś dzięki czemu ciągłe słuchanie nie nudzi. Muzyka niezwykle emocjonalna. Jedna piosenka słuchana w smutku czy wielkiej radości jest doskonałym oddaniem ogarniających mnie uczuć.Wspaniała harmonia dźwięków. Uspakaja, daje do myślenia i daje kopa do działania.

Nie. To nie ma sensu. Miałam pisać o tym co jest denerwujące we mnie a wyszła prawie recenzja płyty i inne wywody  muzycznie. Eldo, Michael Jackson, Queen, Nirvana, Małpa, Donguralesko, O.S.T.R, Avenged Sevenfold, Within Temptation, Three Days Grace... Mogłabym pisać co w ich twórczości cenę. Ale po co? Czy kogokolwiek to obchodzi? Czy ktokolwiek słowo po słowie doczytał do tego momentu? Wątpię.





Bo niedawno premiera była :]
              

1 komentarz: