niedziela, 31 lipca 2011

XVII

Pytasz czy tęsknię. I to jak. Nie potrafię opisać jak bardzo brakuje mi Was wszystkich. Podczas każdej rozmowy na gg śmieję się bardziej do komputerowego ekranu niż do siebie. Najszerszy z możliwych uśmiechów kiedy dźwięk komunikatora wtóruje wyświetlającej się informacji "... przesyła wiadomość". Nieraz oczy mam gorące od łez. Chociażby ze śmiechu lub informacji o pewnych pozytywnie rozwijających się sprawach. To miło, że pamiętacie o mnie nawet pomimo dzielących nas kilometrów. Uwielbiam z każdą rozmową dowiadywać się, że jest dobrze, że jakoś się zaczyna układać.
Jaram się konkretnie tą koncepcją. Niezmiernie cieszy mnie, że padła taka propozycja. Hm to prawie zaproszenie. Chcę łapać machami. Jakże pięknie może być.. Jeśli tylko wszystko pójdzie tak jak należy, pomysł wypali i wbrew tradycji nie skończy się na ustaleniach to wyjazd ten mógłby pretendować do  tytułu najwspanialszego i najbardziej udanego. Na pewno tak będzie jeśli tylko kochani rodzice nie zapragną ingerować w plany nieletniej córki. Moja niepełnoletność i odległość mogą przekreślić wszystko ale przecież należy mi się coś. Tym bardziej, że i tak moje zdanie nigdy nie jest uwzględniane. Zgoda, i o nic więcej nie proszę. Druga taka okazja może się nie nadarzyć a samej niefajnie jest wybierać się na tego typu przedsięwzięcie. W kupie raźniej. Jeśli nie będę mogła jasne, że żal będzie. Nie wybaczę sobie tego. Bez walki poddać się nie zamierzam. Jedyne dwa miesiące które spędziłabym tak jak chcę ja. Już może i nie dwa ale te 3 dni. To mi wystarczy. O nic więcej nie proszę. Boże, spraw aby chociaż raz wszystko ułożyło się zgodnie z założeniem. Błagam tylko o to.
Lepszy kontakt tutaj nie oznacza, że tak będzie w domu. Mówiąc 'dom' mam na myśli Polskę. W końcu to ona jest moim domem, nie to mieszkanie. Nie ten kraj. Nigdy. Nigdy nie pokocham Francji. Choćby nie wiem co. I to, że po pierwszej wizycie uwielbiałam Valence nie zmienia faktu, że moje uczucia obecnie żywione do tego miasta są zupełnie inne.  I nic tego nie zmieni. Nawet Alpy nie przemawiają do mnie, o Chateau de Crussol nie wspominając. I aby chociaż Parc Jouvet w miarę dobrze mi się kojarzył nie chciałam wtedy tam iść. Ze względu na atmosferę zupełnie inną niż ta panująca wcześniej. A taka zmiana nastawienia. Bo po co być stałym. Przecież to nudne. Horyzonty się zmieniają. Nowe elementy szarej codzienność. Matka dobrze syna zna. Cóż, faktycznie propozycja padła lecz oczywiście na planach się skończyło. To już oficjalnie można nazwać tradycją. I zburzona wieża Babel nic nie da. Ale poczekaj panie, jeszcze porozmawiamy o muzyce. I racja zostanie przyznana mi. A dobry znajomy tutaj przydałby się. Na wszelki wypadek. Czas na umocnienie mostów jeszcze przyjdzie.
Zmiana blogowego szablonu nie zmieni życia. Nic nowego nie wprowadzi prócz pewnego urozmaicenia. Ale kolory mają wpływ na uczucia, na odbiór i na sposób pisania. Może weselsze barwy i wzory ułatwią sprawę i nieco bardziej pozytywne spojrzenie na to co się dzieje i dziać ewentualnie będzie. Będzie. Nie ewentualnie. Z takimi planami.. Plany planami ale spontan liczy się. Ogródek. Pewnie łatwiej wyrażać się pozytywniej kiedy wszystko się układa. Chcę przegrać tylko dlatego, że moja przegrana jest Twoją wygraną. Oczywiste, ale mi nie chodzi o fam fakt lecz o to co będzie potem. Zyskuje Twoje szczęście. Ten aspekt jest dosyć szeroki. I najważniejszy. Bo moje zadowolenie zaczyna się wraz z Waszą radością.
Obietnic mój drogi z reguły się dotrzymuje, czyż nie?





Zawsze w roli druhny, panny młodej nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz